Wielkie emocje i remis w sobotnim pojedynku Stalowców z LZS-em Domaszkowice.
Teoretycznie brzeżanie powinni szanować zdobyty punkt, gdyż bramkę na wagę remisu zdobyli już w doliczonym czasie gry. Ciężko być jednak zadowolonym, gdy tak łatwo traci się gole, a przy tym nie wykorzystuje mnóstwa okazji pod polem karnym rywali. Gospodarze postawili w sobotę na bardzo proste środki, byli skuteczni i niewiele brakło, by zgarnęli trzy oczka.
Początek meczu przypominał ubiegłotygodniowe starcie z MKS-em Gogolin. Już na początku bowiem to żółto-niebiescy powinni otworzyć rezultat spotkania. Główkę Michała Sypka kapitalnie z kilku metrów obronił bramkarz z Domaszkowic. Zamiast bramki na 1:0, oglądaliśmy trafienie dla rywali. W polu karnym najlepiej odnalazł się Ściański, który płaskim strzałem w 11. minucie pokonał Aleksandra Firka. Chwilę później powinien być remis. Z bliskiej odległości bardzo mocno uderzył Rafał Brusiło, lecz futbolówka obiła jedynie poprzeczkę. Piłkę zdecydowanie dłużej posiadali brzeżanie i mieli okazje, ale byli bardzo, bardzo nieskuteczni. Świetną szansę miał Paweł Bujakiewicz, który wyszedł sam na sam z bramkarzem z Domaszkowic, niewiele brakło również Maćkowi Rakoczemu, lecz on ostatecznie przeniósł piłkę nad bramką. Znowu bardziej konkretni byli jednak miejscowi i to oni w 26. minucie podwyższyli rezultat. Autorem gola na 2:0 był Podoluk, którego bardzo mocne uderzenie wpadło do naszej siatki. Na szczęście jeszcze przed przerwą Stalowcom udało się złapać kontakt. W 39. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najlepiej odnalazł się Michał Sypek, pakując futbolówkę z bliska do bramki. Do przerwy LZS Domaszkowice prowadził 2:1.
Po zmianie stron nasza drużyna dążyła do odrobienia straty. Pomóc w tym miały dwie zmiany, jakie zarządził trener Paweł Schmidt – Pawła Bujakiewicza zastąpił Michał Hawryło, a za Dawida Poniewierskiego wszedł Maksymilian Podgórski. Przez długi czas zawodnicy Stali bili jednak głową w mur. Im bliżej bramki gospodarzy, tym większe były problemy z tym, żeby przynajmniej celnie uderzyć. Niezdecydowanie przed szesnastką LZS-u poskutkowało golem dla przeciwników. Do piłki zagranej za linię naszej obrony dopadł Jakub Podoluk, minął Firka i skierował futbolówkę do bramki. Stalowcy w 63. minucie przegrywali 1:3 i sytuacja zaczęła wyglądać bardzo źle. Na szczęście szybko wróciliśmy do gry. W 67. minucie Michała Hawryłę sfaulował jeden z przeciwników, a że wszystko miało miejsce w polu karnym, to arbiter podyktował jedenastkę. Z decyzją arbitra nie mógł się pogodzić trener miejscowych Marcin Nowacki, który w przeciągu kilkudziesięciu sekund otrzymał dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Rzut karny wykorzystał natomiast Maciej Rakoczy i przegrywaliśmy tylko 2:3. Przy tym stanie jedną kapitalną okazję mieli jeszcze przeciwnicy, ale bardzo dobrze zachował się stojący między słupkami Firek. Brzeżanie napierali do końca i mimo wielu dośrodkowań, prób strzałów i zamieszania w szesnastce rywali, gola zdobyliśmy tylko jednego. W czwartej doliczonej minucie do wrzuconej piłki najwyżej wyskoczył Michał Sypek i uderzeniem głową doprowadził do wyrównania 3:3. Na więcej zabrakło już czasu i mecz zakończył się podziałem punktów.
Po końcowym gwizdku poczucie niedosytu panowało zapewne w obu zespołach, choć wydaje się, że zwłaszcza nasi zawodnicy mają o czym myśleć. Bardzo słaba postawa defensywy, niska skuteczność to rzeczy, nad którymi po prostu musimy pracować. IV liga nie jest jednak łatwą ligą, o czym przekonał się choćby lider z Bogacicy, który w ten weekend również zgubił punkty. Cóż – gramy dalej i oby za tydzień nasi piłkarze postarali się o rehabilitację.
7. kolejka BS Leśnica IV ligi opolskiej
LZS Domaszkowice – Stal Brzeg 3:3
bramki: Ściański 11, Podoluk 26′, 63′ – Sypek 39′, 90+4′, Rakoczy 68′ k
Stal: Firek – Sztylka, Tupaj, Kudra, Kowalski (69′ Karolczak), Szymczyk, Rakoczy, Sypek, Bujakiewicz (46′ Hawryło), Brusiło, Poniewierski (46′ Podgórski). Trener Paweł Schmidt.
Żółte kartki (Stal): Szymczyk, Kowalski, Sztylka.
Sędziował Jakub Konicki.
Widzów: 300.